Włosi, a może raczej Sycylijczycy to dość specyficzny naród. Dlaczego mówię Sycylijczycy? Musicie pamiętać o tym, że Sycylijczyk czuje się właśnie Sycylijczykiem, nie Włochem. Co o tym świadczy? To proste: spróbujcie Sycylijczykowi zadać jedno pytanie: „Skąd jesteś”? Na 99% w jego odpowiedzi usłyszycie: „Sono Siciliano” – „Jestem Sycylijczykiem”.
HISTORIA SYCYLII W PIGUŁCE
Dlaczego Sycylijczyk nie czuje się Włochem? Myślę, że największy wpływ ma na to historia. Niegdyś SYCYLIA, ze względu na swoje strategiczne położenie na Morzu Śródziemnym, była łakomym kąskiem. I tak już od czasów antycznych biły się o nią różne narody. Sycylia pamięta panowanie Sykanów, Sykulów, Elimów, Greków, Kartagińczyków, Rzymian, Wandalów, Ostrogotów, Arabów, Normanów, Aragończyków, Habsburgów i Burbonów. Dopiero na początku XIX wieku Sycylia i Południowe Włochy zostały ze sobą połączone, aby utworzyć Królestwo Obojga Sycylii. Reszty dokonał Garibaldi – w drugiej połowie XIX wieku Sycylia wraz z Królestwem Sardynii zostały przyłączone do zjednoczonych Włoch.
Jak sami widzicie, włoska historia SYCYLII jest stosunkowo krótka. Myślę, że dlatego Sycylijczycy mają tak głęboko zakorzenioną swoją sycylijską tożsamość.
WŁOCH PÓŁNOCNY KONTRA WŁOCH POŁUDNIOWY
Przez Włochów z północnej części kraju Sycylijczycy nazywani są do dzisiaj dość często jako „terroni”. Na brzmienie tego słowa są Sycylijczycy dość mocno uczuleni. Nic w tym dziwnego. Ma ono bowiem przeważnie negatywne, rzadziej żartowne, zabarwienie.
Znaczenie słowa „terrone” pochodzi od słowa „terra”, czyli „ziemia” i jest związane z osobą pracującą na polu. Myślę, że można to słowo porównać do naszego polskiego słowa „wieśniak”. Tak jak we Włoszech słowem „terrone” oznacza się osoby pochodzące z południowych Włoch, które przyjeżdżają w poszukiwaniu pracy do dużych miast w północnych Włoszech, tak my bardzo często używamy słowa „wieśniak”, w celu określenia osób z wiosek, poszukujących chleba w większych miastach. Nic więc dziwnego, że ktoś się może poczuć urażony.
Podział na południowe i północne Włochy, południowych i północnych Włochów nie został rozwiązany przez Garibaldiego w momencie zjednoczenia Włoch. Widać go do dziś. Włosi Północni nie darzą sympatią Włochów Południowych. Często wypominają im, że muszą oni pracować, aby ci mogli się bawić. Mediolańczycy wyśmiewają się z Sycylijczyków, gdyż ich zdaniem nie znają oni włoskiego. Dla Sycylijczyka Mediolańczyk czuje się zbyt ważny i zadziera nosa. Mediolańczyk nazwie go z kolei „brudasem”. Wiązać się z tym może ciemniejszy kolor skóry, spalonej słońcem, który jego zdaniem jest wynikiem pracy na roli. Sycylijczyk się odwdzięczy i wyzwie Mediolańczyka od „polentone”, odwołując się do przysmaku z Lombardii – polenty.
Mediolańczykowi podoba się natomiast sycylijskie słońce, które opali jego skórę podczas urlopu na Sycylii. Mediolańczyk uwielbia sycylijskie morze i plaże. Chętnie zajada się też wyspiarskimi specjałami.
I tak północ przemieszcza się na południe dla zabawy i wypoczynku, południe wybiera się na północ, aby pracować…
Przykładów tych można by dać jeszcze wiele…
SYCYLIJSKI TEMPERAMENT
Sycylijczyk jest człowiekiem temperamentu. Chętnie używa on w konwersacjach rąk i całego ciała. Jest głośny i często się śmieje. Potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Nawet w tych, które wydają się bez wyjścia, zawsze wymyśli jakieś genialne rozwiązanie. Potrafi zrobić coś z niczego.
Życie na Sycylii toczy się mimo tego wolniej. Sycylijczyk ma na wszystko czas. Nie planuje, nie zna kalendarza, nie zwraca uwagi na godzinę.
Kiedy kieruje autem, jest niecierpliwy, trąbi na wszystkich i narzeka, że się ślimaczą. Nie zatrzyma się na stopie, bo mu szkoda czasu. Jeśli jednak sam zatrzyma się na środku drogi, bo musi pogadać z kierowcą auta jadącego z przeciwka lub znajomym przechodzącym obok drogi, jest mu nagle wszystko jedno, czy auta za nim będą musiały zwolnić i poczekać, aż on zakończy swą pogawędkę.
Podobnie jest, kiedy zmienia się w przechodnia. Opuszcza go wtedy nagle cała energia! Wydaje się, że potrzebuje całej wieczności, aby przejść z jednej strony ulicy na drugą.
Z której strony byśmy nie popatrzyli, Sycylijczyk czuje się po prostu królem dróg.
SYCYLIJSKIE PLANOWANIE
Kiedy dziesięć lat temu zawitałam do Trapani było mi ciężko cokolwiek zorganizować. Po punktualnych Niemczech, gdzie życie toczy się od terminu do terminu, nie potrafiłam zrozumieć, jak można żyć bez kalendarza?! Tam, nawet aby spotkać się z moimi niemieckimi koleżankami na kawę musiałam się z nimi umówić już miesiąc wcześniej, wpisać to do kalendarza i po prostu czekać.
Przyzwyczajona do takiego stylu życia, byłam ogromnie zdziwiona sycylijskim niezorganizowaniem, życiem bez kalendarza i bez zegarka. Tu raczej się nie planuje. Wszystko wychodzi spontanicznie.
Kiedy spytacie kogoś: „Zorganizujemy w weekend wycieczkę?”
Odpowie: „Poi si vede!” i pomyśli:
Planować coś na przyszły weekend? Przecież to jeszcze tyle czasu!
Spytasz: „Pójdziemy dziś razem na kolację?”
Odpowie niezmiennie: „Poi si vede.”
Przecież do dzisiejszej kolacji może się jeszcze tyle wydarzyć!!!
Ja ten rodzaj myślenia nazywam filozofią poi si vede, czyli „później się zobaczy”. Na początku bardzo mnie to irytowało, no bo jak można nie wiedzieć, co się robi dzisiaj wieczorem?!
Kawę w Niemczech musiałam planować przez miesiąc. Tu nauczyłam się gotować w dziesięć minut dla całej armii z tego, co mam w lodówce. Nie należy się tu bowiem dziwić, jeśli zjawi się nagle cała rodzina lub dziesięciu znajomych i trzeba coś wymyślić, by dla wszystkich przygotować obiad lub kolację.
SYCYLIJSKA PUNKTUALNOŚĆ
Ta spontaniczność ma jednak w sobie coś normalnego. Po latach znów się do niej przyzwyczaiłam. Fajnie jest żyć z dnia na dzień, bez tygodniowego wyprzedzenia, zadzwonić do koleżanki i za pięć SYCYLIJSKICH MINUT spotkać się z nią na kawę.
Dziś nie dziwi mnie już, jeśli jestem z kimś umówiona na 20, a on się zjawia o 20:30 lub 21. Kiedyś taka niepunktualność doprowadzała mnie do istnego szału! Dziś już wiem, że zamiast zjawiać się na pięć minut przed terminem, mogę wyjść z domu pięć minut po nim. I tak zdążę, i tak będę pierwsza i tak będę musiała jeszcze czekać.
Czas zrobił jednak swoje: trochę się wyluzowałam, bo szkoda zdrowia. Przecież i tak nic nie zmienię. Dziś sama odpowiadam czasem z uśmiechem na twarzy „poi si vede”… Tu może nas uratować tylko spokój. Sycylijski spokój…
Pozdrawiam serdecznie
Ewa
P.S. Jeśli chcesz być poinformowany na bieżąco co, gdzie, kiedy dzieje się na Sycylii dołącz do nas na Facebooku!!!
[efb_likebox fanpage_url=”NiemieckiNaSycylii” box_width=”270″ box_height=”” locale=”pl_PL” responsive=”0″ show_faces=”1″ show_stream=”0″ hide_cover=”0″ small_header=”0″ hide_cta=”0″ animate_effect=”fadeIn” ]
Zapraszam też do naszej grupy Facebook: Trapani po polsku – Niemiecki na Sycylii i na nasz Instagram.
Brak Komentarzy